Wiele osób zastępuje mleko krowie mlekiem sojowym. Jeszcze niedawno sama tak robiłam. Okazuje się jednak, że wcale nie jest ono lepsze, a w niektórych przypadkach może być dużo bardziej szkodliwe niż mleko krowie dostępne w sklepach.
Praktycznie wszystkie produkty sojowe dostępne w sklepach są GMO. Ale dlaczego trzeba się tak bardzo bać produktów GMO? GMO oznacza, że produkt został modyfikowany genetycznie, czyli, że DNA w jego komórkach zostało zmienione poprzez wprowadzenie obcego materiału genetycznego bądź inne zabiegi inżynierii genetycznej. Każda modyfikacja genetyczna zmienia charakter takiego produktu i powoduje, że nie jest on rozpoznawalny przez organizmy żywe. Jeśli więc taka soja GMO dostanie się do naszego przewodu pokarmowego i zostanie nadtrawiona uwalniając materiał genetyczny, to ten materiał genetyczny w większości przypadków z łatwością przedostanie się do krwiobiegu (jelita prawie nigdy nie są w pełni szczelne). Materiał modyfikowany genetycznie nie jest rozpoznawalny przez komórki człowieka, możemy więc sobie wyobrazić, co się stanie jeśli dostanie się on do środka jakiejś komórki. Nieznane są jeszcze dokładne mechanizmy oddziaływania materiału genetycznie modyfikowanego na organizm ludzki. Wiadomo natomiast, że w wyniku karmienia zwierząt żywnością GMO, umierały one na przeróżne nowotwory. Tak samo jak wiadome jest, że pszczoły nie zapylają kwiatów GMO, bo ich nie rozpoznają, a robaki nie jedzą warzyw GMO. To powinno nam wystarczyć.
Soja obniża poziom hormonów tarczycy. Biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość kobiet w Polsce ma i tak zablokowaną tarczycę (tzw. wolna tarczyca) działanie takie nie jest korzystne tym bardziej, że mieszkamy w dość zimnym klimacie, co nie sprzyja tarczycy.
Soja zawiera spore ilości fitoestrogenów, czyli roślinnych odpowiedników żeńskich hormonów. Jeśli dostaną się do organizmu człowieka będą tak samo rozpoznawane przez receptory jak hormony ludzkie. Dzięki temu mają ogromny wpływ na gospodarkę hormonalną człowieka. Poprzez zwiększenie działania estrogenów mogą prowadzić do zaburzeń cyklu miesiączkowego u kobiet, co może powodować zaburzenia jajeczkowania, endometriozy, zmniejszoną płodność i zdolność rozrodczą, szybsze dojrzewanie płciowe u dziewczynek. Chociaż w niektórych przypadkach wzmocnienie działania estrogenów jest korzystne np. przy zaniżonym ich poziomie. U mężczyzn obniża poziom testosteronu powodując mało męski wygląd, a u chłopców może prowadzić do opóźnienia dojrzewania i zaburzeń poczucia własnej płciowości. Spotkałam się nawet z teorią, że zwiększenie liczby homoseksualistów na świecie jest związane ze spożywaniem większych ilości kurczaków pompowanych estrogenami i produktów sojowych. Problemy z rozwojem, szczególnie u osób które jedzą mało mięsa, może nasilać fakt, że soja nie zawiera cholesterolu – głównego prekursora syntezy hormonów płciowych.
Soja wpływa niekorzystnie na komórki jelit powodując ich gorszy wzrost. O tym jak bardzo ważne jest utrzymywanie jelit w dobrym stanie pisałam tutaj: https://nutri-health.pl/dlaczego-tak-wazne-sa-zdrowe-jelita/
Jeśli kobieta w ciąży spożywa dużo produktów sojowych, genisteina zawarta w soi przedostaje się do łożyska, co może prowadzić do wystąpienia białaczki w wieku niemowlęcym. W niektórych badaniach natomiast wykazano, że może wywoływać nowotwory jelita grubego. Jednocześnie istnieją również badania, które wykazują właściwości antynowotworowe, głównie przeciwko nowotworom piersi.
Okazuje się, że produkty sojowe zawierają sporą ilość substancji szkodliwych takich jak lizynoalanina ograniczająca wchłanianie lizyny, hemaglutyniny powodujące sklejanie się czerwonych krwinek, czy nitrozaminy – silnie rakotwórcze związki. Wykazano również, że produkty sojowe zawierają glin, który odkłada się w głównie w tkance mózgowej, może prowadzić do zaburzeń układu nerwowego m.in. do choroby Alzheimera, ale również jest toksyczny dla nerek. Jest szczególnie niebezpieczny dla małych dzieci, ponieważ do 3 roku życia organizm ludzki nie ma wytworzonej bariery krew-mózg, więc jeśli glin dostanie się do krwiobiegu ma otwarte wrota do tkanki mózgowej i mniejsze szanse na wydalenie. Oprócz tego soja jest dobrym źródłem manganu, który z nadmiarze może powodować uszkodzenie mózgu i agresywne zachowania, ale… o wiele więcej osób cierpi na niedobory tego pierwiastka, więc akurat dla tych osób ta cecha byłaby korzystna, chociaż biorąc pod uwagę inne właściwości soi, chyba nie skorzystałabym z takiego źródła na codzień! O wiele bezpieczniej jest wypić herbatę lub zjeść migdały 🙂
Powracając do pytania czy jeść produkty sojowe, czy ich unikać, myślę, że zdecydowanie powinniśmy je ograniczyć do minimum i traktować jako żywność niezdrową (no chyba, że sami przygotujemy tofu, wtedy będzie zdrowsze, bo mamy pewność, że soja została odpowiednio namoczona ;p). Jeśli natomiast szukamy zamiennika mleka, najlepszym wyborem jest według mnie mleko kokosowe, albo w mniejszych ilościach mleko migdałowe, orzechowe, czy kozie.
Pozdrawiam,
Iwona Prażmo